Normalnie, Tarzan
No Tarzan. Bo kto inny poskromiłby Gorillę. Na takim finiszu. Lekko pod górę, nieznacznie, prawie niezauważalnie, ale wystarczająco, by Marcel Kittel obsunął się w naszych przedetapowych notowaniach faworytów, robiąc miejsce Andre Greipelowi. Nieobecność Bouhanniego upewniała nas w przeświadczeniu, że dzisiejszy sprint powinien być teatrem jednego aktora.
Cavendish zrobił już swoje – przypuszczaliśmy. No i drugi raz już ich nie nabierze na ten numer z wyskakiwaniem zza pleców.
Jak to się człowiek może pomylić. Manx Missile wrócił. Dwa wygrane sprinty z rzędu – to już nie łut szczęścia, efekt zaskoczenia, jednorazowy splot okoliczności. Kiedy na prezentacji zapowiadał, że dojedzie do Paryża, trudno było w to uwierzyć. Ale teraz? Kto go tam wie?
Mark Cavendish, Tarzan z dwójką dzieci na ręku. Mógłby być żywą reklamą programu 500+. Z porywczego młokosa, rozbijającego siebie i rywali na finiszach, przeistoczył się w czułego i odpowiedzialnego ojca rodziny. Tygodniki mają swoją story.
Piękną walkę stoczyli. Jakby chcieli widzom zrekompensować zdecydowanie zbyt długie oczekiwanie na przyjazd. To wątpliwe, czy trafi nam się na tym wyścigu jeszcze jeden taki finisz. Tym bardziej, że pojedynek o trzecie miejsce też stanowił wartość samą w sobie.
A kto jutro? Greipel? To może być za trudne. A może Sagan?
>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>
Kochanie żałuje, że Sagan nie jest Polakiem. Tak go lubi. Zaczynam odczuwać lekkie ukłucie zazdrości.
boss
A to piękne story. Już położyliśmy na nim lagę, już go odsyłałem na P-R bo o brukach coś bąkał, już zdążył przegrać brytyjski championat a tu takie coś. Pamiętam jak go kiedyś Bossie scharakteryzowałeś jako cesarza sprintu. On może nie tak szybki jak kiedyś, nie tak silny i nie tak agresywny. Ale chyba mądrzejszy. A ten finisz z Mediolan – San Remo to coś czym przejdzie do historii. Fajnie się ten Tour układa jeśli chodzi o zwycięzców. Oby tak dalej. Pozdrawiam.
Tak, masz rację, Tomku. Na razie na podium wchodzą sami pozytywni bohaterowie. Oby ta seria trwała jak najdłużej

Kto wie, czy właśnie te zwycięstwa Cavendisha nie są najbardziej wartościowe? Bo, pisząc przewrotnie, żadna sztuka wygrywać, kiedy się przerasta konkurentów o głowę. Sztuka wygrywać z nimi, gdy to oni są silniejsi i szybsi. Choć nadal wspomniany przez Ciebie finisz Manxa z Primavery będzie majstersztykiem nr 1 i gdyby ktoś wybierał Siedem Kolarskich Cudów Świata, to od tego powinien zacząć